Wadi Lahami… my favourite place on Earth… to moje pierwsze skojarzenie z tym miejscem. Pamiętam jak dziś, kiedy zobaczyłam je po raz pierwszy….
Jadąc piątą godzinę z Hurghady w końcu usnęłam. „Egipskie ciemności” były naprawdę egipskie. I ciemne. W tle cichutko leciały arabskie rytmy, a kierowca mojego busa gnał przed siebie ku Południu. Highway Star….zdecydowanie;)
– Ana wake up… we’re here – szepnął kierowca.
Zwinięta z kłębek, podniosłam głowę i odsłoniłam zasłonkę. Widoku nie zapomnę chyba do końca życia. Kilkadziesiąt malutkich lampionów rozświetlały drogę prowadząca do bazy. Na około – pustynia. I góry. I morze. I tysiące gwiazd. I znów kręci mi się w głowie…. I ta niesamowita cisza. Czułam się jak w bajce. Od tego momentu, od środka jesiennej nocy zakochałam się Wadi na amen…
11-18 października 2014
– …. i tam naprawdę nic nie ma? – dopytywał mnie Artur wyjeżdżając samochodem z Wrocławia :).
– Naprawdę Tzn. jest morze i pustynia. I najpiękniejsze rafy jakie widziałam w Egipcie – opowiadałam o miejscu do którego zmierzaliśmy.
– Cicho, cicho … poczekajcie chwilę! – wtrącił mój Padre (tato). Zarówno moja mama jak i nasz kolejny kompan wyjazdu Robert vel Robin jadący z Torunia do Katowic, dali nam znać, że autostrada Wrocław-Katowice jest unieruchomiona. Wiadomości w radiu nie kłamały. Karambol 7 samochodów. Korek na 10 km. Do odprawy zostały 3h. Jedziemy na Brzeg i Opole.
– Waldi – gaz do dechy! – krzyknęliśmy wszyscy, a Waldek zapomniał co to jest „ekonomiczna jazda samochodem…”.
Wpadliśmy na lotnisko w czasie odprawy. Szybki rzut oka na ludzi i widzę znajome twarze! Andrzej, Edek, Robert! No to jest nasza siódemka! Pozostała piątka leci z Warszawy. Dobra, teraz to już musi pójść gładko… Przepraszam, czy ktoś może mi zabrać kilka rzeczy?;) – spojrzałam błagalnie na grupę. Nie obyło się bez problemów przy odprawie – znowu mamy nadbagaż… jak to jest możliwe?;)
– Przepraszam Panią! – usłyszałam przy wsiadaniu do autobusu podwożącego do samolotu.
– Dlaczego nie nadała Pani bagażu? Obawiam się, że ten się nie zmieści do luku – powiedział Pan z ostatniej kontroli przed wejściem do samolotu.
– Nadałam proszę Pana. To jest mój bagaż podręczny – uśmiechnęłam się i pociągnęłam za sobą 15-kilową walizkę… podręczną;)
* * * * * * * * *
Egipt zawsze wita mnie tak samo dobrze. Sama perspektywa, że jeszcze chwilka… i znów będę zanurzona w morzu, dodaje mi skrzydeł! Anioł na końcu świata?:) Właśnie nadleciał… Na końcu drogi prowadzącej do Sudanu znajduje się miejsce szczególne… Eco camp Wadi Lahami, który powstał z myślą o osobach kochających nurkowanie. Mogę to powtórzyć raz jeszcze: dla naprawdę kochających nurkowanie. Dla których nurkowanie jest tak ważne, że z radością jedzą śniadanie punktualnie o godzinie 6:00 (choć pierwsze poranne wstawanie nie należy do najłatwiejszych – pozdrawiam moją grupę;)), gdyż zodiak wpływa o godz. 6:45 na dwa pierwsze nurki. Pomiędzy nimi, w czasie przerwy od nurów częstowani jesteśmy ciastem, kawą i herbatą wygrzewając się na słońcu, a następnie – znów znikamy pod wodą. Powrót ok. 12:00 na lunch i relaks na hamaku, czy bambusowym leżaku…. błogostan…. ale tylko do godziny 14:00! Briefing (odprawa) i płyniemy na nura, tym razem już bez przewodnika. Wracamy, łapiemy oddech i… idziemy na nurkowanie nocneJ Dopiero jak wracamy – prysznic, kolacja, piwko i wszyscy padają jak muchy ze zmęczenia… takie są właśnie uroki tutejszego nurkowania;) Wadi Lahami zostało odkryte, odnalezione, założone… przez Rossa – Australijczyka, prawdziwego wilka morskiego, kapitana statku który przemierzając samochodem brzeg Morza Czerwonego, szukał nowego miejsca na nurkowanie. W 2000 roku dotarł prawie pod Sudan. Na dziewicze południe Egiptu. Miejsce magiczne, surrealistycznie zielone dzięki mangrowcom, z ogromnym system raf koralowych Fury Shoal. Ross spędził 4 miesiące na obnurkowaniu każdego miejsca, każdej szczelinki, rafy, jaskini. Zna je naprawdę doskonaleJ Eco camp to miejsce z klimatem nurkowym. Zamiast 300 pokoi, Aquaparku, siłowni i 4 restauracji – mamy namioty z płótna żeglowego, z dwoma szalenie wygodnymi łóżkami, ręcznie robionymi meblami i pełną elektrycznością. Namioty Królewskie – mające prawie 30m2 wybieram najczęściej. Czuję się jak z Baśni 1001 nocy! Jedno ogromne łóżko lub dwa pojedyncze, wiatrak, lodóweczka, meble, pufy, stoliki… nawet lusterko. Be like a Princess…;) I bungalowy – duże, wygodne, z własną łazienką, klimatyzacją, toaletką. Fajna opcja, ale ja jednak kocham szum morza, powiew wiatru i zapach pustyni śpiąc w namiocie…
Zawsze z niecierpliwością czekam na pierwsze wrażania po przybyciu do campu. Wszyscy są w absolutnym szoku;) Z racji tego, że mieliśmy nocny przelot, po wylądowaniu w Marsa Alam i przejechaniu 180 km wylądowaliśmy w Wadi na śniadaniu.
– Ana, welcome back! – usłyszałam od menagera campu Hossama, a później już od każdej osoby z załogi! Właśnie dla takich chwil, warto tu wracaćJ
– Ali! – mój pisk i rzucenie się na szyję Aliemu – przewodnikowi nurkowemu z którym kiedyś pierwszy raz nurkowałam w Wadi – rozbawiło całą załogę campu…
Po śniadaniu i zapoznaniu z bazą – sen zmógł moich Panów. Tylko ja i Waldek – przerabialiśmy książkę Open Water Diver, gdyż Waldi zaczynał właśnie swoją przygodą z nurkowaniem! Po lunchu wskoczyliśmy do wody – ja jako „Google translator” tłumaczyłam każde angielskie słowo, które wypowiadał instruktor, a śmiechu przy tym miałam nie mało;) Wyszliśmy chyba po 2 godzinach ćwiczeń i klęczenia na piaszczystym dnie. Na brzegu powitał nas Robert, Jarek i Edek z piwem Stellą w ręku.
– Jak sobie poradził nasz kursant? – padło pierwsze pytanie.
– Tragedia… naprawdę, nie wiem czy coś z tego w ogóle będzie… – zaczęłam, a po chwili dokończyłam. – Jestem absolutnie pod wrażeniem! Żadnych problemów z oddychaniem, z ciśnieniem, nic! – jestem dumna.
Wieczorem dojechała pozostała „Wielka Piątka” mojej grupy Ania z Adamem, Asia, Konrad i jedna niespodzianka dla chłopaków w postaci naszej Dorotki. Cała 12-tka zasiadła do pierwszej – i nie ostatniej wieczerzy będąc już myślami pod wodą…
* * * * * * * * *
12 października, godz. 5:40. Zamiast „I see fire” Ed Sheerana budzą mnie krzyki:
– No nie żartuj Edziu, jaki jest wynik? – słyszę głos swojego Padre.
– Nie żartuję, wygrali 2:0!
Spojrzałam na 6 smsów w telefonie z relacją meczu, wyjrzałam zza swojego wigwamu i krzyknęłam: –Pierwszą bramkę strzelił Milik, drugą Mila!;)
No to mamy powód do świętowania. Polacy wygrali w piłkę nożną z Niemcami (!)
* * * * * * * * *
6:00, jemy śniadanie, pada deszcze… deszcz? W Egipcie??? Koniec świata… Niebo zachmurzone…. Gdzie jest słońce? WTF?;)
– Aniu czy my jesteśmy ubezpieczeni od złej pogody? – zapytał Konrad.
– Tak oczywiście i od czego jeszcze?;) – zaśmiałam się.
– Od braku rekinów, delfinów…. – dorzucił od siebie Artur.
– Za wszystko odpowiada Organizator – Edek puścił do mnie oko.
Będzie dobrze, Musi być.
W Wadi nurkuje się z RIBów, czyli zodiaków. 4x dziennie – 3 nurki za dnia + 1 nocne. Region nurkowy dzieli się na 3 strefy: A,B i C. W strefie B, w miejscach znajdujących się do max. 23km od bazy nurkujemy z samego rana. Miejsca są niezwykle. Abu Galawa Soraya i Abu Galawa Kebir to świetne nurkowe spoty na pierwsze inauguracyjne nurkowania. Galawa znaczy „basen”, Abu „ojciec” zatem duża rafa z wieloma basenami wewnątrz siebie nosi nazwę Ojca basenówJ Obok przepięknej rafy, na głębokości 16m spoczywa wrak statku który zatonął w latach 80’ ubiegłego wieku. Nurkowanie w tym miejscu możliwe jest bez względu na pogodę co bardzo pomaga, przy wietrze i deszczu nad taflą wodyJ Kadłub i rufa są nienaruszone, w środku roi się od glassfisów;) Abu Galawa Kebir, położona na południe od Sorayi, a jej główną atrakcją jest holownik który zatonął w 1945 roku. Oba miejsca to raj dla oczu w postaci pięknych, nienaruszonych korali i różnego ubarwienia ryb. Iron Garden… rybacy i Beduini nazywają tą rafę „Gamila” co w języku arabskim znaczy „Piękna”. Kanał od północno-wschodniej części rafy prowadzi do basenu, którego dno, woda i korale mają kolor rdzawo-brązowy, który jest wynikiem zatonięcia w tym miejscu statku w 1906 roku. Kolor żelaza nadał nazwę temu nurkowisku, które obfituje w ogrom twardych korali i wielkich pinakli. Dwa popołudniowe nury spędziliśmy na miejscu o nazwie Shabrour – w części północnej i południowej, na nurki nocne chodziliśmy na Torfę. W ciągu wszystkich nocnych nurów udało się zobaczyć kilka żółwi, krewetek, langusty, murenki i to co zapamiętałam najbardziej – trzy hiszpańskie tancerki! Wielkie, czerwone, hiszpańskie gwiazdyJ Przepiękne!!! Byłam absolutnie wniebowzięta! A na deser – wychodząc z Riba, Adam prawie zdeptał Guitar sharka;)) Tak mijały pierwsze dni pobytu w Wadi. Zapomniałam wspomnieć, że w końcu wyszło słońce! Poza tym – cofnęłam się o kilkanaście lat wtecz i w dalszym ciągu przerabiałam z Waldkiem kurs – zarówno nad jak i pod wodą. Zalewanie maski, szukanie automatu, ściąganie pasa pod wodą (tak wiem Waldi, że zrobiłeś to 20 razy i masz dość;)) ale nawet nie przypuszczałam, że będę miała z tego taką radochę;) Ponadto, oprócz świętowania wygranej z Niemcami w piłkę, trafiły się nam imieniny Edwarda;) Śmiechom nie było końca, czasem brakowało już tchu;) A tak aby każdy w tym dniu poczuł, że ma święto – wręczyłam wszystkim firmowe koszulki z logiem Activtour i podpisem Wadi Lahami 2014. Czekaliśmy tylko na odpowiedni moment – aby je wszyscy mogli założyć…
Wschody i zachody pełne są magii. Można siedzieć bez końca przed swoim namiotem i wpatrywać się w otaczający nas krajobraz. Nad głową latają orły, po wodzie stąpają z gracją… czaple? Na pewno coś z tej rodziny. W oddali widzę tylko jeden hotel, a poza tym… pustka. Za którą kocham to miejsceJ Zero turystów, zero masówki, komercji, sztuczności. Wszystko proekologiczne, wykonane z surowców naturalnych. Czysto, naturalnie, na maxa profesjonalnie. Czasem zdarza się, że przyjeżdżam z grupą i poza nami – nie ma więcej płetwonurków. To jest właśnie specyfika tego miejsca. Tym razem, ze względu na to, że był to „gorący” okres nurkowy, mieliśmy kompanów z Danii, Holandii, Francji, Niemiec (!), Szwajcarii, ale przebywając cały dzień na nurach – ciężko znaleźć chwilę aby choć przez minutę sobie poprzeszkadzać;)
Dzień trzeci (nurkowy) – niezapomniany pod każdym względem! Wyjazd na moje ukochane miejsca nurkowe – Claudię i Bloomena!! Podczas drogi towarzyszyły nam dalfiny, otaczając zodiaki z każdej strony! My – dziewczyny piszczałyśmy jak szalone, ale to naprawdę jest niecodzienny widok! Blooman to podwody ogród koralowy a w nim chyba wszystkie rodzaje korali Morza Czerwonego…. naprawdę miejsce warte odwiedzenia. Przerwa na powierzchni, wygłupy, zdjęcia, ciasto, herbata i płyniemy na Sha’ab Claudia. Najpiękniejszy system jaskiń, grot, korytarzy w systemie rafowym Fury Shoal dalekiego Południa. Głębokość wewnątrz jaskiń waha się w granicach 8-10m, a wokół rafy osiąga ok. 20m. Jaskinia składa się z dwóch głównych komór/komnat – jednej od strony północnej, jednej od strony południowej. Połączone są ze sobą mniejszymi komorami, przez które przepływa się podczas trwania całego nurkowania, czyli średnio ok. 60min. Co jakiś czas wypływa się na zewnątrz mając przed sobą całe góry korali! Kanały przez które się przepływa mają otwory i szczeliny w ich górnej części co powoduje, że światło gra tutaj rolę pierwszoplanową. Promienie słoneczne spadają z nieba tworząc tajemniczą i magiczną atmosferę, czasem przypominającą dyskotekę. Wrażenie? ObłędneJ Łatwo jednak można się zgubić przepływając pomiędzy korytarzami, ale wypływając z jednej lub z drugiej strony – zawsze znajdzie się wyjście. Poza tym – nasz kochany Ali znający na pamięć cały system, nie raz odnajdywał niektórych z nas płynących przez pomyłkę za inną grupą… Adam – nie byłeś jedyny, ale miałeś prawo w swoje urodziny;) Wszędzie czają się przeróżnych rodzajów ślimaczki, Lucjany, goatfishe, cezje… Tutaj po prostu trzeba byćJ. Wieczorem – znowu świętujemy! Adam ochrzczony „Niemcem” ze względu na nazwisko, obchodził swoje urodziny! Szef kuchni wyczarował fantastyczny tort, cały camp śpiewał Sto lat (każdy w swoim języku;)), były kartki, prezenty, uściski, śmiechy i egipskie piwoJ Adam z Edkiem dostali koszulki z logiem Wadi Lahami i stos przepięknych życzeń! Lahami South – to miejsce gdzie wyrastają pinakle twardych korali, tworząc niesamowite podwodne szczyty. Zobaczymy tu przykłady najlepszych i najpiękniejszych miękkich korali na Południu. Do tego te zachwycające czarne korale… i fajny drop off!:) I był rekin! White Tip Shark! Co prawda zobaczyłam go ostatnia, jak już wszyscy napatrzyli się i pozachwycali, ale widziałam!:) A cały krajobraz tego miejsca nazywany jest przez miejscowych nurków Stairway to heaven…. ”And it makes me wonder…Ooh…” dodałby z pewnością Robert Plant z Led Zeppelin.
Miejsc nurkowych do których pływamy przebywając w campie Wadi Lahami jest ponad 60. Nie sposób w tydzień odwiedzić wszystkich! Choć przynajmniej jest szansa na zrobienie 20 nurkowań w ciągu 5 dni nurkowych i to jest z całej wyprawy najpiękniejsze!:) „Daisy”, Księżna Daisy zaskoczyła nas. Jedna z najbliżej położonych spotów nurkowych, a rafa jak z obrazka! Do tego ośmiornica, stonefish, skrzydlice, murena… tysiące kolorowych rybek tańczących w prącie na szczycie rafy… Nury nurami, ale przecież nasz Waldi nadal jest na kursie. Dwojąc się i trojąc, aby jechać z grupą na nurki, następnie rozwiązywać zadania z cyklu „Tabela dekompresyjna”, oglądać film i przekładać go na język polski, wrzucać relację z wyjazdu na Funpage Activtour na facebooku – uśmiech nie znikał mi z twarzyJ Nawet na minutę! Waldek czuł się jak ryba w wodzie! Nie mógł się już doczekać „prawdziwych nurów”. Ćwiczenia w wodzie – zaliczone na 5! Została część teoretyczna. Życząc Waldiemu powodzenia, usiadłam przed centrum nurkowym pijąc z Alim turecką kawę. Odprężam się tu jak mało gdzie… Zdane! Zmęczony ale szczęśliwy, nasz kurant przyjął od wszystkich gratulacje i… padł spać. No bo przecież… na nury trzeba rano wstać!:) Nie ma już taryfy ulgowej;) Najlepsze nury zostawiliśmy na koniec. Rafy w regionie Sattaya są czymś wyjątkowym. Należące do strefy C, oddalone są od campu o ok. 40min płynięcia RIBem. „Angel”, jak sama nazwa wskazuje, jest naprawdę anielski. Rafa rozciągająca się z północnego-wchodu na południowy zachód jest chyba najpiękniejszym ogrodem koralowym jaki widziałam. Tam nie płynie się wzdłuż jednej rafki, tam wszystkich rodzajów korale otaczają Cię z każdej strony. Ciężko opisać jak piękne jest to nurkowanie.. do tego mnóstwo clownfish czyli Nemo (było nawet małe baby Nemo oraz Nemo z przekrzywioną wargą;)) i dwa „słodkie” white tipy! Bliżej ich już chyba nie mogłam podpłynąć;) Po wdrapaniu, a raczej wciągnięciu się na zodiaka, popłynęliśmy do rafy Satayah, a właściwie miejsca które można by śmiało nazwać „Dolphinhouse Połunia”. Szczerze? Trzymałam kciuki, aby udało nam się zobaczyć choć kilka delfinów, może choć przez sekundę posnurklować z nimi…. ale zamarłam. Tylko na 5 sekund ale zamarłam, widząc stado ponad 60 delfinów! Maska, fajka, płetwy i już wskakiwałam do wody! Byłam chyba w amoku, ale cała moja grupa jak szalona zaczęła wyskakiwać z RIBów! Byliśmy pomiędzy nimi, obok, nad, tuż przy… Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Pływaliśmy z tymi niebiańskimi stworzeniami ok. 20min machając płetwami z prędkością światła. Delfiny… mam do nich taką samą słabość jak do mant. Dorotka, Asia i Ania wzruszają się na sam ich widok, a co dopiero snorkeling z całą familią. Były takie zwinne, dostojne, absolutnie podbiły nasze serca. W ręce poszły kamerki i aparaty. Materiał jest niesamowity! Kiedy już ochłonęliśmy z emocji, czekało na nas kolejne nurkowanie, tym razem Malahi, oznaczające plac zabaw. Mieliśmy tak naprawdę „powtórkę z rozrywki” – siostra Claudii, jak nic!!! Nurkowanie przepiękne. Ponownie przesyt korali w idealnym stanie, a do tego kolejna sieć jaskiń, kanałów i otworów, choć nie tak zawiła jak na Claudii. Miejsce zasługuje na szóstkę!:)
Po powrocie do bazy, czekały na nas jeszcze 2 nurkowania, a zaraz po nich – pasowanie na nurka. Chyba każdy z nas chciałby mieć taki początek swojej przygody z nurkowaniem jak nasz kursant – dwa najlepsze spoty nurkowe, rekiny, delfiny, przepiękne ogrody koralowe… szczęściarz;) Ale zasłużył! Cała grupa założyła firmowe koszulki AT i ustawiła się w rządku. Waldek na środek z krzesłem, a nasi instruktorzy i przewodnicy nurkowi rozpoczęli za naszą namową „pasowanie” uderzając płetwą w pupę świeżo upieczonego nurka;)) Zabawie nie było końca! Oddawane strzały nie należały zawsze do najlżejszych, ale Waldi trzymał się dzielnie! Pozostałe osoby różnych narodowości przebywające w campie otwierały buzie ze zdziwienia, co my robimy? Czy naprawdę takie rytuały panują tylko w Polsce?:) Bawiliśmy się doskonale! Wieczór umilała nam polska rockowa audycja zaprzyjaźnionego gitarzysty zespołu Kruk… a gwiezdny pył unosił się w powietrzu. I jak tu nie kochać nurkowania?:)
Drzemki na bambusowych łóżkach nad brzegiem morza wpisały się w kanon tych wyjazdów. Wszyscy panowie jak jeden mąż odpoczywali, usypiani przez południowy wiatr. Punktem obowiązkowym w programie tego wyjazdu stało się także moje poranne rozdawanie tabletki na chorobą morską do śniadania. Co najmniej połowie mojej wspaniałej 12-tki wydawało się, że pływanie na RIBach powoduje u nich „bałagan” w żołądku… Więc ja w roli „pierwszej pomocy” wrzucałam na talerzyki magiczne pigułki, po których świat już tak nie falował. Placebo czy nie placebo.. grunt, że pomagało;) W ostatni dzień udało nam się zrobić jeszcze jednego porannego nurka, a później oddaliśmy się błogiemu lenistwu. Poszliśmy na spacer do rezerwatu mangrowców, robiliśmy zdjęcia, zajadaliśmy się po raz kolejny przepysznymi posiłkami w Wadi (tu jest naprawdę najlepsze jedzenie w Egipcie!), rozmawialiśmy, opalaliśmy się, wspominaliśmy nury… Podwodna fauna i flora w rejonie Wadi Lahami naprawdę urzeka. Rafy wyglądają jak z magazynów nurkowych. Są prawdziwe, barwne, nietknięte przez człowieka. A obok nich skorpeny, mureny, stonfishe, tuńczyki, makrele, tigerfishe, guitarsharki, barrakudy, white tip reef sharki, gray reef sharki, panther torpedo ray, grouper, batfish, arabian angelfish, longnose, hawkfish, maiden goby, cube boxfish, scribbbled filefish, giant trevally, bluefin trevally, delfiny, żółwie plus cała masa małych i większych rybek. Do tego ten niepowtarzalny, unikatowy nurkowy klimat, wyjątkowa atmosfera i 4 nurkowania dziennie. Podczas tego wyjazdu nie obyło się bez tego, że ktoś zaspał na nury, popsuł mu się sprzęt, zapomniał któregoś z elementów sprzętu z bazy i wracał z zodiaka do campu… nie obyło się także bez… tonącego skrzydła. A jednak. Kiedy wynurzamy się w z wody i zdejmujemy z siebie jacket z butlą tudzież właśnie skrzydło – czekając aż załoga wciągnie najpierw sprzęt, a potem nas – pompujemy powietrzem kamizelkę na maxa. Robinowi (Robertowi) nie napompowało się chyba do końca….;) Skrzydło poszło jak kamień w wodę w mgnieniu oka! Wszyscy byliśmy już na zodiaku, w wodzie została tylko Dorcia. Nim się obejrzeliśmy – była już pod wodą szukając zguby…. Jest! Wyłowiła! „Zwykły Bohater”? Niezwykły!:)) Nasza Syrena!
Ostatnią część wieczoru spędziłam na graniu w piłkę z nurkową kadrą, a także na wizycie u wspomnianego na początku artykułu Rossa – dawnego menagera Wadi Lahami, który kilkaset metrów od centrum nurkowego ma swoją bazę kitesurfingu, w której jako instruktor i pasjonat już nie tyko nurkowania ale i kite’a, spędza każdą swoją chwilę! Często wracając z nurkowania patrzymy jak Ross i jego goście „latają” swoimi kolorowymi „skrzydłami”. Sama próbowałam tego sportu i choć łatwo nie było – jestem jak najbardziej na tak! Tym bardziej, że w Wadi Lahami są idealne warunki do uprawniania tej dyscypliny. Są tu po prostu – sprzyjające wiatry… do wszystkiego.
Miejsce które znajduje się 393 km od lotniska w Hurghadzie i 180 km od Marsa Alam, swoją dziewiczą i nie komercyjną naturą przyciąga mnie jak magnes. „Siostry” Wadi czyli Marsa Shagra i Marsa Nakari które znajdują się bliżej Marsa Alam, mają swój własny urok, ale są całkiem inne, choć każda z nich – niesamowita. Na każdy z camp przychodzi odpowiednia pora i czas, warto jednak odwiedzić je wszystkie, ze względu na ich wyjątkowość i niepowtarzalność. Campy nurkowe to po prostu „nowy sposób na Egipt”. Na ten nurkowy, nietuzinkowy Egipt. A Wadi jest moje… moje ukochane. Tam czuję się jak Ania z AT na krańcu świata, a Anioły jak widać – dolatują nawet na pustynię …
Ania z Activtour
a.soloducha@activtour.pl