27.04.2014

SUDAN tylko woda do okoła… tropem JY Cousteau

Sudan, a dokładnie Sudan Północny to kraj, którego podwodne piękno urzekło mnie szczególnie. Wyjazd do Sudanu od wielu lat pozostawał numerem z pierwszej dziesiątki na mojej liście kierunków, […]

Sudan, a dokładnie Sudan Północny to kraj, którego podwodne piękno urzekło mnie szczególnie. Wyjazd do Sudanu od wielu lat pozostawał numerem z pierwszej dziesiątki na mojej liście kierunków, do których chciałam zorganizować wyjazd. Na początku kwietnia 2014 mieliśmy okazję przekonać się na własne oczy o bogactwie i niezwykłym potencjale tego kraju – kraju oferującym topowe nurkowania w stosunkowo bliskiej odległości od Polski. 🙁

Nasza wyprawa rozpoczęła się od dwu dniowej przygody w Dubaju. Przeloty z Polski organizowane są najczęściej z przesiadką w tym uderzającym przepychem mieście Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie wszystko musi być „naj”. Bez namysłu wykorzystaliśmy tę szansę i poznaliśmy największe atrakcje „Największej Metropolii Pustyni”. Czterdzieści osiem godzin w takim mieście jak Dubaj może wydawać się mało, chociaż według mnie było wystarczającą dawką wrażeń. Zaszaleliśmy na nartach, co było chyba najwspanialszą i niecodzienną frajdą, jaką ostatnio przeżyłam. Niesamowity kontrast w centrum pustyni, wchodzimy do wnętrza Ski Dubai. Na dworze panuje temperatura 40°C, my w krótkich spodenkach i japonkach. Nagle obsługa wręcza nam kombinezony narciarskie, przymierzamy buty, dopasowujemy narty. Po 20 minutach przygotowań przenosimy się do mroźnej krainy śniegu w zadaszonej hali, wsiadamy na wyciąg, wjeżdżamy do góry i jazda… Śnieg, co prawda sztuczny, ale jest, na górę kursują 2 wyciągi: kanapa i talerzyk, jest też mały snow park. W takiej chwili tylko jedna myśl przychodzi mi do głowy – ludzkie możliwości i wyobraźnia nie znają granic. Dwie godziny spędzone w temperaturze -2°C dają się już we znaki, teraz czas na podbój nowatorskich i ambitnych budowli! Najbardziej znane: Burj Al-Arab – hotel żagiel, Burj Dubai/Khalifa – najwyższy budynek świata, centra handlowe o jakich nie śniłam! Obok sięgających nieba wieżowców i nowoczesnych, luksusowych hoteli, udało się nam odkryć wiele tradycyjnych arabskich domów, kolorowych bazarów i islamskich świątyń. Przyznam szczerze, że okolice Creek, Gold Souk, krótki rejs po rzeczce, zrobiły na mnie największe wrażenie – to tutaj udało nam się poczuć arabski klimat pośród oszałamiającego postępu. Po dniu pełnym wrażeń, po zmierzchu, ruszyliśmy na ostatni pożegnalny spacer pędzącymi ulicami Dubaju. Zmęczenie dawało się we znaki, jedyna myśl, jaka nam teraz towarzyszyła to „zimne piwo”! I tu niestety przeżyliśmy rozczarowanie. Alkoholu brak jak na złość, można go kupić w zaledwie kilku ekskluzywnych hotelowych restauracjach – pomimo nowoczesności i zachodniego klimatu miasta, kultura i tradycja arabska broni swoich zasad. Wracamy do hotelu orzeźwieni jedynie coca-colą 🙂 :).

Dwu dniowa przerwa w Dubaju okazała się świetnym pomysłem na trasie do Sudanu. Niezwykła łatwość poruszania się metrem, brak barier językowych – praktycznie każdy, kogo pytamy o cokolwiek, swobodnie posługuje się językiem angielskim. Dobrze rozwinięty system informacji, łatwe i czytelne wskazówki dla turystów niezwykle ułatwiły nam przemierzenie Dubaju wzdłuż i wszerz.

Następny dzień to ten, na który czekaliśmy tyle czasu! Wracamy na lotnisko, przechodzimy odprawę i już tylko 2 godziny lotu dzielą nas od wymarzonego miasta położonego nad Morzem Czerwonym. Muszę wspomnieć jeszcze kilka słów o odprawie na lotnisku, bo te obrazy pozostaną na zawsze w mojej pamięci. Hala odpraw w Dubaju przypomina jeden wielki egzotyczny bazar. Właściwie chyba tylko nasza grupa nadała bagaż, który w naszym pojęciu wygląda jak typowy (torba, walizka, itp…). Bagaż podróżny pozostałych pasażerów nadawany do luków samolotów to: klimatyzatory, 42′ telewizory plazmowe, drobny sprzęt AGD i RTV…. a także wszelkie dobra spożywcze, smakołyki i kosmetyki. Był to widok przypominający zachodnie granice Polski w latach 90-tych. Nie domyślałam się jeszcze, że to co działo sie podczas odprawy paszportowo-bagażowej było zapowiedzią klimatów panujących na pokładzie samolotu. Otóż po wejściu do skrzydlatej maszyny poczuliśmy się częścią „jednej wielkiej arabskiej rodziny”. Dookoła rozbiegane towarzystwo, każdy wnosi na pokład góry tobołków i próbuje upakować je do luków, poszukiwanie właściwych miejsc… iście swojskie klimaty nie spotykane na co dzień w naszej części globu. W skrócie jeden wielki bałagan i rozgardiasz! W związku z tym, że znaczna część ludności Sudańskiej to analfabeci, nie każdy z uczestników naszego lotu potrafił odczytać umieszczone informacje na karcie pokładowej. Niezwykle cierpliwe stewardessy sprawdzały niektórym pasażerom bilety i pomagały zająć odpowiednie miejsce w samolocie. W końcu wystartowaliśmy z 30 minutowym opóźnieniem – ale to chyba jest tu na porządku dziennym.

Po około 2 godzinach lotu z okienka nareszcie dostrzegłam wybrzeże Sudańskie oraz obiecująco wyglądające formacje koralowe wzdłuż linii brzegowej – to tutaj już jutro zanurzymy się w błękitnej toni Nareszcie… Lądowanie na lotnisku w Porcie Sudan przypominało lądowanie w bazie wojskowej, gdzieś na odludziu, gdzie nie ma cywilizacji. Port lotniczy przypomina hangar wojskowy, wyposażony jest w 1 pas startowy, dookoła piasek i kilka zardzewiałych anten. Kiedy wyszliśmy z samolotu od razu otoczyło nas kilku wojskowych, bacznie pilnujących, czy nie fotografujemy tej niezwykłej fortecy militarnej  Procedura wizowa i emigracyjna zajęła nam ok. 30 min. My oraz wszyscy pasażerowie samolotu zgromadziliśmy się w małej sali (dzięki Bogu klimatyzowanej) i jeden po drugim poddawaliśmy się procedurom lokalnej izby celnej. Chaos, bałagan, ale udało się. Przeszliśmy dalej, tym razem po odbiór bagażu. I tu wielkie zdziwienie! Lotnisko w Porcie Sudan nie posiada tak rozwiniętego systemu taśm transportujących bagaż do jakiego przywykliśmy. Tutaj wszystko odbywa się ręcznie! Efekt: ostatnia osoba z naszej grupy czekała na bagaż ponad godzinę.

Nareszcie wolność, opuszczamy budynek lotniska, udajemy się do naszego egzotycznie i bajkowo zdobionego autokaru (zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz), 30 min jazdy w stronę północną i nareszcie docieramy do portu, w którym czeka na nas nasza łódź. Po drodze z lotniska wypatrzyłam małą petrochemię, zbiorniki do przechowywania gazu oraz paliwa, małe i niezwykle biedne osady Beduinów, wielbłądy pasące się na połaciach krzewin. Krajobraz Północnego Sudanu jest o wiele bardziej zielony od tego, który obserwujemy w Egipcie. W najbliższym otoczeniu występuje sporo krzewów, traw sawanny i płożących drzew pustynnych akacji.

Sama miejscowość Port Sudan i jej epicentrum – port, to główny łącznik państwa ze światem od blisko 100 lat. Sama część portowa jest nowoczesna, ruchliwa, nieustannie przypływają tu i wypływają wielkie kontenerowce (min. z Arabi Sudyjskiej, Singapuru). Statki te transportują do Sudanu produkty, po wyładowaniu wracają puste do portów macierzystych, nie zabierając żadnych towarów w drogę powrotną – dzieje się tak dlatego, że Sudan nie posiada rozwiniętej produkcji i eksportu. Paradoksem jest, że ceny żywności i podstawowych produktów wykorzystywanych w gospodarstwach domowych są znacznie wyższe, niż np. w sąsiednim Egipcie (którego mieszkańcy de facto są znacznie zamożniejsi niż Sudańczycy). Dzieje się to na skutek tego, że praktycznie wszystko w Sudanie pochodzi z importu, także jedzenie 🙂

Zmierzamy teraz do doku. To tutaj czeka na nas nasza łódź. Miejsce to wybudowane zostało w kształcie litery L, po drugiej stronie rozpościera się widok na monumentalną część towarową gdzie cumują największe kontenerowce świata i odbywa się rozładunek. Ponieważ jest już wczesny wieczór, na nabrzeżu zrobiło się tak tłoczono, że czujemy się jak na promenadzie w znanym kurorcie! Dookoła przesiadują rodziny z dziećmi, mężczyźni grają w karty lub bilard (pomysłowi Sudańczycy porozstawiali sobie na nabrzeżu kilka stołów bilardowych). Wszyscy odpoczywają od skwaru i słońca rozlewającego się nad głowami każdego dnia. Panuje tu beztroska atmosfera relaksu i zabawy, lokalni są niezwykle sympatyczni, pijemy z nimi lokalną kawę… Każdy zna język angielski – nieważne czy stary czy młody. W Sudanie obowiązują 2 języki urzędowe: sudański i angielski – to nam bardzo pomaga.

Dochodzimy do nabrzeża i nareszcie możemy spojrzeć na niego gołym okiem! Cieszę się ogromnie z wyboru tego jachtu: jest duży, stabilny, nowoczesny, wygodny. Siedem dni spędzonych na jego pokładzie pozostawi w naszej pamięci tylko najlepsze wrażenie  Przy okazji tematu łodzi, chciałabym dodać 1 ważną rzecz. Wybór dobrego, szybkiego, mocnego i przestronnego jachtu motorowego, w przypadku safari jest niezwykle istotny. Bezpośrednio przekłada się to na komfort pobytu, możliwość szybkiego dotarcia do najodleglejszych miejsc! Nasza łódź jako pierwsza dopłynęła do najodleglejszych raf, mieliśmy szansę w zaledwie 7 dni odbyć safari po trasie, na którą inne łodzie potrzebują 10, przez pierwsze 2 dni nikt nam nie towarzyszył, byliśmy tylko my i Morze Czerwone! Falowało, a my nie czuliśmy żadnego dyskomfortu… Nasza łódź i jej załoga sprawdzili się w 1.100% :).

Pierwszy dzień i pierwsze zanurzenia zaczynają się przeciętnie. Docieramy do najdalej wysuniętego na północ punktu naszej trasy – do rafy Shaab Seudi. Czuję małe rozczarowanie, maksymalna głębokość 20m, miejsca nieszczególne, przewodnik bacznie nas ogląda, sprawdza, obserwuje… 2-gie nurkowanie dzienne i 3-cie nocne robimy na rafie Gota Shambea. Najbardziej podobają mi się spektakularne formacje twardych korowców – tak obszerne wachlarze to prawdziwy rarytas. Nurkowania tego dnia były łatwe, spokojne, bez spektakularnych wrażeń. Ale był to jedynie przedsmak tego co czekało nas w kolejnych dniach! Tego dnia i przez 2 kolejne pozostaniemy jedyną łodzią unoszącą się w toni wody. Na widnokręgu żadnej konkurencji, żadnych niechcianych współtowarzyszy podróży. Tylko my i najlepsze miejsca nurkowe Świata.

Dzień drugi to już prawdziwy odjazd! Rafy Angarosh i Merlo. W tłumaczeniu Angarosh, znaczy tyle co „Matka Rekinów”. I jak się potem okazało, nazwa dokładnie pokrywa się z atrakcjami, jakie oferuje. Pierwsze nurkowanie zaczęliśmy tuż po świcie, przed 7 rano robiliśmy już „negative entry” z naszego zodiaka. Opadamy na 40-45m i są! Rekiny to, po co wielu pasjonatów nurkowania przyjeżdża do Sudanu… Spotykamy rekiny szare, młoty. Do tego sceneria krążących ławic barakud, jack fishy, tuńczyków. Esencja podwodnego spektaklu dużych zwierząt pelagicznych… Gdy przepływamy pomiędzy rafami, towarzyszą nam stada delfinów. Sprawiają wrażenie, jakby ścigały się z naszą łodzią. Warto żyć dla takich momentów 🙂

Rano, dnia trzeciego decydujemy się powtórzyć rafę Angarosh, po południu nurkujemy w miejscu zwanym Gota Abbanna. Ponownie 1-wsze nurkowanie zaczynamy tuż po świcie, bo jak wtajemnicza nas nasz przewodnik Mimo, o tej porze dnia mamy największe szanse by spotkać młoty! No i są, czekały na nas, udało nam się doświadczyć tego magicznego spotkania. Wieczorem opuszczam nurkowanie nocne i towarzyszę naszemu kapitanowi w nocnym połowie langust. Doświadczenie warte zachodu! Dwie godziny spędziliśmy na wierzchołku rafy, gdzie przy świetle księżyca langusty polują. Wychodzą z ukrycia i stają się łatwym łupem fanów ich mięsa. Wracam na łódź ledwo żywa, rozbijające się o szczyt rafy fale ostro nas poturbowały. Ale 20 dorodnych langust to doskonałe panaceum, pozwalające zapomnieć o słabej kondycji  Następna kolacja to prawdziwy rarytas. Sudański kucharz przyrządził nam to, co udało nam się złowić… Warto było tak się wysilić, by skosztować świeżutkich langust!

Dnia czwartego odbyliśmy podróż w czasie i przenieśliśmy się na rozsławioną rafę Shab Rumi oraz bazę Precontinet II, a właściwie jej pozostałości po eksperymentach prowadzonych przez JY Cousteau na początku lat 70’tych. Eksperyment miał na celu udowodnić, że człowiek potrafi mieszkać pod wodą. Nurkowania w tak kultowym miejscu były dla mnie niesamowitym przeżyciem. Co prawda większość konstrukcji podwodnego miasta została zdemontowana, jednak pozostałości takie jak: „cebula” – garaż dla pojazdu podwodnego, garaż dla skuterów podwodnych, butelka wina wrośnięta w rafę koralową, porozrzucane drobne fragmenty konstrukcji miasteczka, są namacalnym dowodem historycznych dokonań słynnego Francuza i jego ekipy badawczej, tłem wydarzeń dla filmu ” Świat bez końca” :).

Dzień piąty to nurkowania na rafach wokół pierwszego Parku Morskiego utworzonego na terenie Sudanu – Sanganeb. Najsłynniejszym miejscem w tej okolicy jest południowo – zachodni kraniec rafy. Wskakujemy do wody, opadamy na plato na głębokość ok 30m, naszym oczom ukazują się niezwykle barwne formacje koralowe, ozdobione przez miękkie koralowce. Spotykamy lasy anemonów, rekiny szare, ławice barakud i trevalierów oraz to, co zachwyca nas szczególnie – rekiny młoty oraz delfiny. Sanganeb to miejsce rozsławione nie tylko przez świetne nurkowania, lecz także przez malownicze pejzaże rozciągające się ze szczytu wybudowanej tu latarni morskiej. Nasz statek kotwiczy u stóp niesamowicie długiego mola prowadzącego na teren wybudowanej przez Brytyjczyków, latarni morskiej, aktualnie zarządzanej przez sudańską marynarkę wojenną. Wycieczka na szczyt budowli powala nas z nóg. Widok jak z obrazka, turkusowa woda rozlewa się na malownicze formacje koralowe. Każdy z nas zrobił chyba po 100 ujęć tego bajkowego pejzażu. Schodzimy na dół, już mamy wracać na pokład łodzi i nagle wkradł mi się do głowy pomysł. Może warto by spróbować popływać w miejscu, które właśnie podziwialiśmy z wierzchołka latarni? Trochę się pokręciłam i okazało się, że bez większych problemów przedostaliśmy się na pomost, po 2-giej stronie latarni. Udało się, wskoczyliśmy do wody, przed chwilą podziwianej z góry malowniczej laguny! To była jazda bez trzymanki!!! Totalnie oderwaliśmy się od rzeczywistości.

Dzień kończy mroczne nurkowanie nocne na wraku Ubmbria. Penetrujemy go jedynie z zewnątrz, chociaż gabaryty statku i doskonale zachowana konstrukcja dają nadzieję na doskonałe nurkowania w dniu kolejnym… Po takiej dawce wrażeń, tego wieczoru piwo było ” w cenie” 

Ostatni dzień safari zwieńczony jest przez nurkowania nieopodal Portu Sudan, na wraku Umbria. Wrak Umbria uznawany jest za jeden z dwóch najlepszych w basenie Morza Czerwonego. Konkuruje jedynie z wrakiem Północnego Egiptu SS Thistlegorm. Jednak nasza grupa, mająca porównanie, jednogłośnie okrzyknęła Umbrię najlepszym z najlepszych w tej części Afryki. Długi na 155m, wybudowany w 1912 w stoczni w Hamburgu statek towarowy. W momencie, gdy zatonął, na jego pokładzie znajdowało się 1.750 ton cementu, 5.000 ton ładunku wybuchowego, 360.000 bomb (15, 50 i 100kg), butelki z winem, 3 samochody marki Fiat typu 1.100. Wrak jest łatwy do spenetrowania – jest tu dobra widoczność i dochodzi dużo światła. Polecam!

Pomimo, że niedzielne popołudnie to już czas bez nurkowania (następnego dnia o tej porze będziemy w samolocie do domu), wybraliśmy się na kilkugodzinną wycieczkę do miasta Suakin – najstarszego portu w Sudanie. Pierwotnie, za czasów największej świetności, było to miasto portowe, skąd pielgrzymi udawali się do Mekki oraz skąd transportowano niewolników do krajów na Półwyspie Arabskim. Fenomen miejsca i zastosowanej techniki budownictwa polega na tym, że wszystkie domy, meczety i budowle, wchodzące w skład zabudowań portowych, wykonane zostały z bloków koralowych. Suakin to miejsce w większości zamieszkiwane przez ludność z plemienia Beja, którą łatwo można tu zidentyfikować i zobaczyć na własne oczy. Obecnie zabudowania, które kiedyś przeżywały prawdziwą świetność, popadły w ruinę. Mimo to warto wybrać się tu na 2-3 godziny, by poczuć klimat tego miejsca, dać upust fantazji i wyobrazić sobie jak kiedyś lokalna ludność funkcjonowała w takim miejscu, jak wyglądały jego początki, gdy stworzyła go cywilizacja Nowego Królestwa Egipskiego, jak transportowano tędy niewolników, jak pielgrzymi wypływali w drogę do Mekki.

Nadszedł poniedziałek, dla większości naszych bliskich oznaczający kolejny stresujący dzień w pracy! Dla nas dzień ten również nie był szczególnie radosny, bo czas naszej wyprawy dobiegał końca :(.

Porównując sudańską część Morza Czerwonego do egipskiej myślę, że naprawdę warto pokusić się o udział w takiej wyprawie! Nie ma tu mowy o tzw. masowej turystyce. Nurkując mamy wrażenie, że to my jesteśmy odkrywcami tej części morza. Zwierzęta są, interesują się nami, zbliżają się do nas na wyciągniecie ręki. Nasza obecność nie budzi w nich strachu, nie przywołuje przykrych wspomnień, jak mam wrażenie, że dzieje się to w Egipcie  Świat podwodny nie nasycił się jeszcze nurkami, koralowce walą się pod siłą własnego ciężaru, a nie poprzewracane przez płetwonurków.

Cała magia tego podwodnego świata nastraja mnie do podjęcia kolejnego wyzwania! Jesienią 2014 i wiosną 2015 czas uderzyć na najdalsze południe Sudanu, tuż pod granicę z Erytreą… do miejsca, gdzie będziemy prawdziwymi pionierami turystyki podwodnej! Do miejsca, gdzie JY Cousteau także prowadził swoje eksperymenty, ale mało osób o tym wie.

Katarzyna Cieślawska

Popularne posty

Ze stron Magazynu Perfect Diver 26- RAJA AMPAT część II Niezwykłe podwodne spotkania

 RAJA AMPAT MOŻNA PODZIELIĆ NA TRZY GŁÓWNE OBSZARY: MISOOL NA POŁUDNIU, CIEŚNINĘ DAMPIER W CENTRUM ORAZ WYSPY WAYAG I KAWE NA PÓŁNOCY. ODKĄD W LATACH 80-TYCH I 90-TYCH […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 25- RAJA AMPAT część I The Last of Paradise

 INDONEZJA, WYSPIARSKI KRAJ ZAJMUJĄCY ARCHIPELAG 17 TYSIĘCY WYSP, Z KTÓRYCH CO TRZECIA JEST NIEZAMIESZKANA, JEST CORAZ CZĘŚCIEJ WYBIERANĄ DESTYNACJĄ NURKÓW Z CAŁEGO ŚWIATA. SZACUJE SIĘ, ŻE TO WŁAŚNIE […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 23 – SHARKS część II

 NA ŚWIECIE ISTNIEJE PONAD 500 GATUNKÓW REKINÓW, OD NAJMNIEJSZYCH – KILKUCENTYMETROWYCH DO PONAD 18-METROWYCH. Z TEJ OGROMNEJ ILOŚCI GATUNKÓW, TYLKO 12 MOŻE ZAATAKOWAĆ. Z TEGO TUZINA, 5–6 GATUNKÓW […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 22 – SHARKS

 INTELIGENTNE. MAJĄ PAMIĘĆ KRÓTKO I DŁUGOTRWAŁĄ. NIEKTÓRE Z NICH POSIADAJĄ ZDOLNOŚĆ WIDZENIA STEREOSKOPOWEGO, DZIĘKI KTÓREMU POTRAFIĄ DOSKONALE OCENIĆ ODLEGŁOŚĆ. Widzenie obuoczne sprawia, że zwierzę lepiej orientuje się w […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 21 – Galapagos Republika Zwierząt część 2

 Człowieku! Zanurz się pod wodę. Jeśli piękno, które ujrzysz nie wstrząśnie Tobą- to nic ciekawego Cię już w życiu nie czeka. Przemierzając ponad 100 mil morskiej żeglugi od […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 20 – Galapagos Republika Zwierząt

 Człowieku! Zanurz się pod wodę. Jeśli piękno, które ujrzysz nie wstrząśnie Tobą- to nic ciekawego Cię już w życiu nie czeka. Usiądź sobie wygodnie. Zaprzyj rękoma pomiędzy kamieniami […]

ZOBACZ
GWARANCJA ORGANIZATORA 2023/2024

Drodzy Nurkowie!!! Pragniemy poinformować Was, że z Nami podróże są zawsze bezpieczne. 421.056,00 PLN tyle wynosi  Gwarancja Ubezpieczeniowa ACTIVTOUR Profesjonalnego Organizatora Wyjazdów Nurkowych na nowy sezon 2023/2024. Prawdopodobnie […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 19 – Preludium do Galapagos czyli Ekwador po obu stronach równika

 Archipelag Galapagos jest marzeniem każdego nurka. To pozycja obowiązkowa jeśli rozpatrujemy „TOP-owe” miejsca nurkowe na świecie. Jednak aby osiągnąć te oddalone o 1000 km od stałego lądu wyspy, […]

ZOBACZ
Ze stron Magazynu Perfect Diver 18 – Vámonos! Morze Korteza…

 Miejsce nurkowe owiane światową sławą. Jacques Cousteau nazwał Morze Korteza „akwarium świata”, ponieważ żyje w nim ponad 600 gatunków zwierząt ! Meksykański stan Sonora – w cieniu amerykańskiej […]

ZOBACZ
UBEZPIECZENIE KOSZTÓW OD REZYGNACJI Z PODRÓŻY

Kupujesz wycieczkę? Nie zapomnij również o wykupieniu ubezpieczenia turystycznego z możliwością zwrotu kosztów rezygnacji z podróży! Pandemia SARS-COV-2 sprawiła, że planowanie wyjazdów zagranicznych jest bardzo ryzykowne. Nagłe zachorowanie […]

ZOBACZ
UWAGA! NOWE ZASADY DLA POWRACAJĄCYCH DO POLSKI Z KRAJÓW NON-SHENGEN

Rozporządzenie Rady Ministrów, które weszło w życie 15 grudnia 2021 mówiło, że osoby podróżujące z krajów spoza Unii Europejskiej i spoza strefy Schengen, muszą przed przekroczeniem polskiej granicy […]

ZOBACZ
Meksyk- podróż do wnętrza Ziemi

Meksyk to jedno z niewielu miejsc na Ziemi, gdzie można zaznać uczucia latania. Swobodnego, samodzielnego, w promieniach światła słonecznego. Wystarczy do tego, tylko kochać nurkowanie. Po prostu.   Półwysep […]

ZOBACZ
SPRAWDŹ