Człowieku! Zanurz się pod wodę. Jeśli piękno, które ujrzysz nie wstrząśnie Tobą- to nic ciekawego Cię już w życiu nie czeka.

Usiądź sobie wygodnie. Zaprzyj rękoma pomiędzy kamieniami lub zajmij miejsce na krawędzi skał, tak jakbyś zamierzał łowić ryby. Naprzemiennie – zimny i ciepły prąd okala Twoją skórę twarzy, stanowiącą jedyny fragment ciała wystawiony na „drogocenne działanie Pacyfiku”. Temperatura wody… nikt nie mówił, że będzie lekko. Wizura – no cóż, bywało lepiej. Siedzisz dalej, kontemplujesz. Rozkoszujesz się ciszą. Zerkasz na zabawnie „poprzyczepianych” do brył skalnych partnerów nurkowych, potem na komputer, manometr. Teoretycznie, wiesz czego się spodziewać. Ale w praktyce jak wiemy (my nurkowie) bywa różnie. I wtedy – dzieje się to, na co czekasz, na co ja czekałam 10 lat. To o czym czytałam, pisałam, opowiadałam organizując wyjazdy nurkowe. Obrazki które znałam na pamięć z różnych stron internetowych. To co było moim marzeniem, jakże odległym i przez wiele lat – nieosiągalnym. To, o czym 20 lat temu kończąc swój pierwszy kurs OWD – nawet nie śniłam.